NADZIEJA

Kolejny dzień zamyka bramy
I słońce w głębi mórz się skryło,
Oto czas przeszły dokonany
To już historia, to już było.

Niczego zmienić w tym nie mogę,
lecz przez zakręty życia mego
Mogę wyruszyć w dalszą drogę
Z nadzieją nową i dlatego? bo

Kocham jutro z jego każdą obietnicą
Z jego wielką tajemnicą
Co porwane myśli sklei
które bratem jest nadziei.

Jutro ciekawi mnie ogromnie
Jest szansą, która wszystko zmienia,
Dlatego  spisuję wspomnienia
.





Dobry wieczór!!



Już zapadł wieczór, noc spowiła ziemię, a ja piszę do Was kolejnego posta. Nie wiem, jaki on będzie, jaki obierze charakter, ale po dzisiejszych przeżyciach dnia, mam nadzieje że będzie radosny, nie!! Na pewno będzie radosny J.

Dzień minął mi na miłych przeżyciach, w ogóle nowy rok, zapowiada się w dobrym nastroju, za co dziękuję Bogu. On mnie wspiera nie raz w takich momentach, kiedy myślę że wszystko stracone, ale tak nie jest On daje mi tyle dobra, że tego udźwignąć nie mogę. Jest moim tchnieniem i radością życia, Jemu ufam i wierzę.

Dziś okazał mi Swoją dobroć ojcowską. Nie wiem czy słowami dobrze opowiem, to wszystko, bo czasami tzw. brak jest słów na to co czuje się.

Dziś byłem w Lublinie w fundacji Fuga Mundi, w sprawie zarejestrowania mnie jako osoby niepełnosprawnej, do bazy osób poszukujących pracy. Jechałem tak z pewną niewiadomą bowiem nie mam przecież nogi, a teraz przeważnie pracodawcy poszukują osoby o pełnej sprawności, z orzeczeniem niepełnosprawności, ale taką, która by chodziła normalnie. Gdy dotarłem na miejsce mój opiekun zaparkował samochód i wysiadłem, z głową pełnych nurtujących myśli i refleksji, czy się uda, czy podołam. Wszedłem do budynku fundacji i pani, która siedziała powiedziałem, że byłem umówiony do rejestracji. Pani poprosiła dokumenty ode mnie, które miałem przywieźć na pierwsze spotkanie. Pokazałem je i dałem do skopiowania, po czym poproszono bym poczekał. Siadłem z Andrzejem w sali i czekałem, nie wiedziałem jeszcze, że przy pierwszej rejestracji, będzie rozmowa taka kwalifikacyjna. Nie wiem, może gdybym wiedział to bym spanikował, i nie przyjeżdżał bym, ale teraz gdy tak tutaj sobie siedzę, niech będzie co ma być. Patrzyłem na inne osoby niepełnosprawne, które przyszły albo w celu rejestracji, lub już na jakąś ofertę pracy, która się pojawiła. Mijał czas, a ja nadal siedziałem. Widziałem jak kserowano moje dokumenty, które przywiozłem. Troszkę zacząłem oswajać się z sytuacją, bo przecież nie przyjechałem tutaj tyle kilometrów by mnie rozstrzelano, ale po to by mieć szanse, na jakąś pracę, na jakieś z tego godziwe wynagrodzenie. Czas uciekał szybko, w końcu nadszedł mój czas, i jeden z panów poprosił mnie na rozmowę.

Serce mi biło, troszkę ciśnienie podskoczyło, ale powiedziałem sobie, niech się spełni wola Boża.

Poszedłem do sąsiedniego pokoju, siadłem na krześle. Pan był bardzo miły, zadawał pytania na temat mojego dotychczasowego zatrudnienia, jakiej pracy bym oczekiwał, jakie są moje predyspozycje zawodowe, moje kwalifikacje, podjął temat wynagrodzenia i czy byłbym zgodził się na jakiś np. kurs doszkalający lub staż w jakimś zakładzie lub w firmie. Siedziałem i odpowiadałem na zadawane pytania. Pytań było sporo, bowiem tego wymagała rejestracja by mieć pełny obraz osoby ubiegającej się o jakąś pracę. Potrzebne były do przyszłej rekrutacji słabe i mocne strony mojej osoby. Przedstawiałem je, i wszystko pan notował w systemie.

Czas uciekał, a mi nerwy mijały, oswajałem się z sytuacją, było nawet czasami zabawnie. Po rozmowie o mocnych atutach mojej osobowości padła odpowiedź, że jestem kontaktową osobą i mógłbym pracować w jakiejś grupie osób, bowiem mam dar wymowy, i lubię mówić. Niektórzy nazwą to zaletą inni wadę, to po prostu jest punkt widzenia, przez różne osoby. Ten chłopak, z którym rozmawiałem, powiedział, że to u mnie zaleta. Wtedy mi przeszły nerwy, swoboda wypowiedzi, spokój ducha i ciała, i radość, że jakoś wszystko układa się po mojej myśli. Nawet gdyby nie było, tak jak oczekiwałem, też bym był zadowolony, po prostu atmosfera miła, spokój i opanowanie tego chłopaka, udzieliła się także mi.

Powoli pytania dobiegały końca, została tylko sprawa zdrowia, nie ukrywałem niczego, bo przecież na coś choruję bo mam znaczny stopień niepełnosprawności, i symbole na nim chorób, więc ukrywać nie miałem co. W ogóle nie jestem z tego typu osób, które ukrywają coś, bowiem na kłamstwie daleko się nie zajedzie, wcześniej czy później wróci, to do nas jak bumerang, który zetnie nas z nóg i powali na ziemię.

Przebrnęliśmy, przez stos pytań, na temat chorób i pobytów w szpitalach, została ostatnia kwestia podpisy, pod deklaracjami, i możliwością przesyłania danych osobowych. Złożyłem wymagane podpisy, i byłem wolny. Pracy jakieś oferty na razie nie było, bowiem w tej fundacji, jest już zarejestrowanych ponad 5000 osób, ale mam już jakiś punkt oparcia, bowiem figuruje już w ich bazie danych i jak tylko coś się pojawi, np. praca, szkolenie, staż racy zostanę niezwłocznie powiadomiony o tym.

Byłem wolny, ale pełen radości, bowiem, coś się ruszyło, i może pojawi się oferta pracy, której wymogi będę spełniał. Mam taką nadzieję.

Strach minął, nerwy także, mimo, że rozmowa trwała ponad 40 minut, to ja przeżyłem, nikt mnie nie rozstrzelał, nie nakrzyczał, wszystko było, konkretne i stonowane.

Dużo mi w tym pomogła wiara, że wszystko będzie dobrze, że jakoś powoli sprawy ułożą się, nie może od razu, ale po jakimś czasie, na pewno, ktoś odezwie się, i będzie jakaś oferta.

Wyszedłem z fundacji, pełny nadziei, i patrzę bardziej optymistycznie w przyszłość, że powoli sprawą ruszą do przodu.

Wsiadłem z opiekunem do samochodu, pełen radości, i pojechaliśmy do lekarza diabetologa, bo dziś miałem wizytę. Z powodu, długiej rozmowy rejestracyjnej, spóźniłem się trochę, ale zostałem przyjęty. Pani doktor wypisała kolejne recepty, i mnie zbadała. Na razie stan zdrowia nie uległ pogorszeniu, tylko niepokoiła ją nurtująca mnie gorączka, ale przepisała leki, i powiedziała bym dbał o stopę prawej nogi, by nie robiły się kolejne rany.

Gdy wyszedłem, od pani doktor, otrzymałem telefon od Caritasu, do którego wysłałem podanie o pomoc, i kazano mi przyjechać.

Pojechaliśmy od pani doktor, do nich, tam dowiedziałem się, że założone zostanie dla mnie subkonto, na zbieranie pieniędzy na moją protezę stałą udową. Jeśli tylko dostanę nr rachunku, to podam go na blogu, bo szukałem w domu, jak wróciłem na stronie Caritasu, ale nie mogłem znaleźć, jutro w środę zadzwonię i dowiem się, na temat tej miłej informacji, bo będzie można wpłacać 1% podatku na moją protezę i w końcu, ją zakupię. Jest to dla mnie, bardzo dobra informacja, bo w końcu, wszystko układa się w dobrym kierunku.

Jeszcze pani z Caritasu, powiedziała, że skompletują mi moje leki z ich apteki, które będą dostępne, by mi ofiarować je, bym mógł nimi leczyć się, byłoby to dla mnie korzystne rozwiązanie, bowiem kupowanie tylu specyfików, jest bardzo kosztowne. W tamtym roku 2011 przeliczyłem, wydatki na leki, które poniosłem i wyszła kwota 3200 złotych, a ponad 50 różnych recept nie zrealizowałem, bo mnie nie było już stać. Dopóki pracowałem, miałem środki na zakup leków, i leczenia.

Teraz z cierpliwością czekam, by sytuacja była dla mnie korzystna, i wiem, że tak będzie bo wierzę w to.

Nie sądziłem, że tyle dobrych spraw mnie dziś spotka, miałem rano wątpliwości, a tutaj, fundacja, Caritas i ludzie dobrej woli chcą mi pomagać i pomagają.

Wszystko układa się w dobrym kierunku, bowiem trzyma mnie przy nadziei wiara w Boga i dobro ludzkich serc. Wszystkim po przez mój blog dziękuję stokrotnie.

Przesyłam, podziękowania pewnej rodzinie która, przeznaczyła swoje środki finansowe na moją protezę, w zamian prezentów świątecznych dla siebie. Dziękuję bardzo za ten sympatyczny odruch serca, bardzo mi to pomogło, i poczułem, że jest wiele ludzi, dla których nie jest obojętna ludzka niedola. Dziękuję, i mam nadzieję, że jakoś odwdzięczę się w odpowiedni sposób, za ten odruch serca.

Spotyka mnie w tym nowym roku, wiele radości, od tej rodziny, od Andrzeja, od przyjaciół, dobrodziejów, rodziny. Wszystkim wspierającym mnie, z serca bardzo dziękuję.

Nie wymieniam tutaj wszystkich z imienia, ale powiem wam szczerze jesteście w moim sercu, i codziennie polecam was moich modlitwach.

Powierzam Bogu, Maryi, każdego którzy mnie wspierają dobrym słowem, pomocą finansową, lub innymi gestami.

Dziękuję opiece społecznej, która mnie wspiera dobrymi gestami, i czyta na pewno mój blog.

Dziękuję tym, których nie zanudziłem moim pisaniem, i na różnych portalach prosili mnie bym kontynuował mój blog.

Codziennie staram się by były jakieś, miłe słowa, moje radości, ale czasami też pojawiają się smutne momenty w moim życiu.

Nie raz nie jest tak łatwo, ale nie poddaję się, trzyma mnie przy nadziei Bóg i Jego wszechogarniająca wszystko łaska, mimo moich słabości i upadków, On jest ze mną, podtrzymuje mnie gdy upadam, i dodaje odwagi i siły, czego Wam wszyscy moi drodzy życzę.

Chcę wam powiedzieć, że dzisiejszy dzień nie zapowiadał się różowo, ale myślenie ludzkie jest złudne, bo Bóg tylko czeka byśmy otworzyli się na Niego, byśmy zawierzyli Jego słowu i żyli nim na codzień. Dostrzegajmy obok drugiego człowieka, bo tylko z miłości do bliźniego będziemy sądzeni, a jeśli zaufamy mu, i zawierzymy swoje całe życie Bożej Opatrzności, posypią się do naszego serca róże łask, bez kolców, które wnikną w nasze serca, rodząc pokój, radość, i serdeczność. Bądźmy dziećmi światłości, bowiem kto chodzi w światłości nie upadnie, tylko będzie widział jasno swoją drogę życiową i bliźnich, których trzeba kochać.

Największe przykazanie, które Jezus nam zostawił, to przykazanie miłości bliźniego, i wybaczanie nie siedem razy, ale 77 razy, czyli zawsze.

Jeśli ja kogoś uraziłem, nie odpowiednimi słowami, to przepraszam, i proszę o wybaczenie, nie było to moim celem, także to nie jest moim celem, by kogoś zmieniać, ja tylko piszę co mi dyktuje serce, i jak się z tym czuję.

Otwierajmy się na miłość Boga a On będzie nas wspierał i Błogosławił każdy dzień naszego życia, mimo naszych upadków, grzechów, słabości, to wszystko ginie w Jego Miłosiernym Sercu, jeśli żałujemy i prosimy o wybaczenie.

Ja codziennie, przepraszam Boga za swoje upadki, za słabości, że nie raz błądzę, a On mnie wspiera do walki z codziennością, a owocem tego wspierania są takie proste czyny i gesty, jakie np. dziś przeżyłem.

Czytajcie religijne książki, czasopisma, uczcie się kochać Boga a On, odpłaci wam stokrotnie za waszą miłość.

Tego wszystkiego wam z serca życzę.

Pomału będę kończył, bo rozpisałem się. Dziękuję bardzo za dzisiejszy dzień, z pokojem w sercu dziś zasnę, by znów rano obudzić się, jeśli taka będzie wola Boga, by mu dziękować i prosić o Błogosławieństwo dla mnie, dla mojej rodziny, przyjaciół, nieprzyjaciół, i wszystkich ludzi dobrego serca, którzy mnie wspierają, w różny sposób.

Jeśli tylko będę miał nr subkonta, to go podam, a wy jeśli będziecie mogli przekażcie go innym osobom.

Dziękuję że czytacie mój blog i wspieracie mnie dobrym słowem.

Dziękuję. Przekażcie namiary na bloga innym, którzy zechcą czytać go.

Pozdrawiam miłej nocki, wyżej wiersz dla was.



A teraz pieśń PODARUJ MI PANIE!!!



http://www.youtube.com/watch?v=SdrIyf08Ffg&feature=BFa&list=PL644A513D0BEB7D45&lf=mh_lolz



DZIĘKUJĘ ZA DZISJEJSZY RADOSNY DZIEŃ!!!

DO JUTRA MIŁEJ NOCY.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piękno Maryi The beauty of Mary

Nasza codzienność. Our everyday life.

Życie!!!