MOJE PIELGRZYMOWANIE



Witajcie moi drodzy, po kilku dniowej nieobecności, widzę że będzie to długi post.

Pomimo zmęczenia, postanowiłem napisać parę zdań, o tym wszystkim co działo się u mnie przez te dni.

Tak więc jak wiecie byłem, na pielgrzymce u Pani Jasnogórskiej. Było fantastycznie, dużo radości, modlitwy przeważnie różańcowej, polecałem przed Tronem Królowej Polski, was wszystkich, wszystkich przyjaciół, nieprzyjaciół, i dobrodziejów oraz tych wszystkich, którzy prosili mnie o modlitwę.

Pani z Jasnej Góry na pewno zaniesie, te wszystkie prośby Swemu Synowi Jezusowi, i poprosi o Błogosławieństwo dla Was moi drodzy.

Wyjechałem do Częstochowy, w sobotę po 4 rano, były trudności z pobudką ale dałem radę, do pielgrzymki pod Łęczną dosiadła się koleżanka Magda ze swoim synem Mateuszem, i pojechaliśmy w dalszą trasę.

Jaki był nastrój, powiem szczerze na początku, nie chciało mi się na nic. Miałem mieszane uczucia, jechać czy nie, ale po godzinie powoli nastroje te złe mijały. Pogoda na początku dopisywała, tylko później było gorzej, silny wiatr i zawieje. Opuszczaliśmy województwo lubelskie, a wjechaliśmy w województwo świętokrzyskie, później w śląskie.

W końcu po blisko 2 godzinach jazdy, pierwszy postój i pierwsze zwiedzanie kolegiaty św. Marcina w Opatowie. Było troszkę problemu, z dojściem do kolegiaty bowiem, położona jest ona na górze i było wiele schodów, ja nie jechałem na wózku, tylko poruszałem się o kulach. Ręce zaczęły mnie strasznie boleć, zaczynały robić się bąble, trudno było iść w grząskim śniegu i wchodzić po wielu śliskich stopniach, ale pomagali mi w tym opiekunowie, i jakoś dałem radę. Ból rąk był nieznośny, to mi popsuło trochę nastrój, ale pomyślałem, że podczas pielgrzymki potrzebne są wyrzeczenia i cierpienie, i pomyślałem ile Jezus wycierpiał, to mi pomogło i zły nastrój prysnął, jak bańka mydlana.

Długo nie czekałem na odzew Pana Jezusa, bowiem weszliśmy do kolegiaty od tyłu, a tam było małe pomieszczenie a w nim, wystawiony Najświętszy Sakrament sam Jezus, Bóg Człowiek. Po jednej stronie wisiał obraz Jezusa Miłosiernego, JEZU UFAM TOBIE po drugiej stronie znak, obraz Matki Bożej Jasnogórskiej. Klęknąłem w ławce i zacząłem rozmawiać z Jezusem, takimi prostymi słowami. Mówiłem mu o swoich radościach, bólach i cierpieniu, robiłem taki swoisty rachunek sumienia, było cudownie, ja i tylko Pan, ze swoją łaską.

 Inni z pielgrzymki w tym czasie zwiedzali kolegiatę. We mnie złe nastroje już zniknęły. Czułem się wolny. Po rozmowie z Panem Jezusem, wziąłem różaniec do ręki i zacząłem odmawiać koronkę do Miłosierdzia Bożego, o szczęśliwą dalszą podróż, bo zima dawała się we znaki, i było ślisko na jezdni. Podczas kolejnych dziesiątek koronki, polecałem znowu wszystkich, ale zaraz opiekun i inni przyszli po mnie, bym już szedł bowiem, nie zobaczę kolegiaty bo panie na niedzielę sprzątały, w kościele i zamykały drzwi, by im nie przeszkadzano. Wstałem powiedziałem cześć Panie Jezu, i pokłoniłem się, odmawiając Chwała Ojcu.

Wszedłem do kolegiaty, cóż za piękne miejsce, dalej odmawiałem koronkę i patrzyłem na ołtarz główny, podszedłem do obrazu Matki Bożej, pokłoniłem się Jej i po prosiłem o opiekę, na dalszą podróż do Jasnej Góry.

Musieliśmy już opuścić kolegiatę, bo zamykali drzwi, został mi ostatni dziesiątek koronki, odmówiłem go w drodze do samochodu. Byłem inaczej już nastawiony, mówiłem sobie będzie dobrze, będzie dobra droga. I tak było. Myśli już nie chodziły po głowie lecz byłem spokojny, pomimo tego, że rano w dniu wyjazdu, o mało co nie zostaliśmy ranni w wypadku, bowiem był duży poślizg, ale dało nam się uratować Opatrzność Boża czuwała nad nami, bo ja w tym momencie myślałem, że to już koniec, widząc zbliżające się drzewo, w które o mało co włos nie uderzyliśmy, a później obrócenie nas w kółko i pojazd leciał do rowu, to chwile które łatwo się nie zapomina. Było co miało być, było to przestroga że zima, i drogi nie krajowe, pokryte są lodem, i błotem poślizgowym.

Więc tam, w kolegiacie miałem za co dziękować Jezusowi i Maryi, za ocalenia z wypadku, i prosiłem o bezpieczeństwo dla naszej grupy.

   Ruszyliśmy, po paru minutach w dalszą drogę. Przejeżdżaliśmy przez Kielce i wstąpiliśmy do Muzeum Zabawek, by je zwiedzić, pooglądaliśmy eksponaty, dawne i współczesne. Były z nami dzieci, to miały co oglądać, ale także i dorosłego człowieka radowały, te zabawki.

Po około godzinie czasu ruszyliśmy w dalszą drogę, w stronę Częstochowy, z każdym kilometrem byliśmy coraz bliżej. Atmosfera mijała na rozmowie, modlitwie, pieśniach, było pięknie.

Mijały godziny, bo mimo że droga była mokra, to jechaliśmy spokojnie i tak wcześniej czy później dojedziemy, grunt to bezpieczeństwo. Po około 2 godzinach zatrzymaliśmy się, pod Sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej w Leśniowie. Tam byliśmy na modlitwie około 40 minut. Czekaliśmy na odsłonięcie cudownej figurki Matki Bożej. W tym czasie wspólnie odmówiliśmy, dziesiątek różańca bowiem to był ostatni punkt, gdzie zatrzymaliśmy się, przed Jasną Górą, by się pomodlić.

Znów polecałem wszystkich, modliłem się prostymi słowami i polecałem Bogu wszystkich, także sprawę o zadośćuczynienie po śmierci taty, który zginął w wypadku 2007 roku, a wczoraj 16 stycznia, miał zapaść wyrok o zadośćuczynienie dla mnie i mojej mamy, ale wola Boga była inna, wyrok był zły i teraz chyba czeka nas apelacja. Trudno, nie zawsze drogi nasze są zgodne z drogami Jezusa. Ja tak prosiłem, a dostałem inaczej i tak wczoraj wieczorem i dzisiaj powtarzam sobie niech się święci wola Twoja i Twoje Miłosierdzie.

Zjechałem troszkę z tematu, ale to jest tylko małe wytłumaczenie tego, że wczoraj w poniedziałek nie napisałem postu, ale zmęczenie i niedosyt były tego powodem, dzisiaj we wtorek kończę jego pisanie.     

Tak więc byliśmy w Sanktuarium w Leśniowie, przepiękna figurka i Maryja z Dzieciątkiem, taka promienna i uśmiechnięta.

Po modlitwie, ruszyliśmy w dalszą drogę do Jasnej Góry, było jeszcze 30 kilometrów, ale czas szybko mijał.

W końcu wjechaliśmy do Częstochowy i dotarliśmy na parking pod Sanktuarium. Rozpakowaliśmy się w swoim pokoju, bo mieliśmy rezerwacje w domu pielgrzyma. Mieliśmy klucze, zrobiliśmy sobie kawę i kanapki i posileni, poszliśmy do Sanktuarium, była godzina 19.10, tyle godzin zajęło nam dotarcie do Jasnej Góry, takie uroki zimy.

Ja tym razem wybrałem wózek inwalidzki, bowiem na rękach miałem odparzenia i kulami nie dałbym rady dojść do Wieczernika na spowiedź, i do kaplicy Cudownego Obrazu.

Najpierw wstąpiliśmy do spowiedzi świętej, mój spowiednik był super, rozmawiałem z nim jak z kolegą, było miło i fantastycznie, był to paulin a w te dni, w które byliśmy, było ich święto, święto ich założyciela św. Pawła pierwszego pustelnika, i były tzw. Pawełki, z błogosławieństwem dzieci. My na nie trafiliśmy, ale podczas niedzielnej Mszy ksiądz pobłogosławił dzieci.

Po oczyszczeniu naszych dusz, z grzechów, skierowaliśmy się do kaplicy Cudownego Obrazu Pani Jasnogórskiej. Od razu po wejściu klimat nastrojów chwiejnych zmienił się na lepsze, Maryja królowała, była obecna w naszych sercach, w modlitwie przez Nią Jezus działał w naszych sercach, i mówił zaufaj mi, otwórz drzwi swojego grzesznego serca. Była godzina 20ta, grupa pielgrzymkowa, która miała czuwanie, śpiewała pieśń bizantyjską Akatyst, przepiękna pieśń, przeplatając pomiędzy pieśniami dziesiątki różańca świętego, tajemnice radosne, o pokój na świecie. Po skończeniu występu i modlitwy, był Apel Jasnogórski, piękne rozważanie, a po nim grupa, która miała czuwanie zostawała, pozostałe osoby, opuszczały kaplicę. My też wyszliśmy, bo byliśmy zmęczeni podróżą, i chcieliśmy położyć się spać, bo w niedzielę rano, postanowiliśmy, wstać na Godzinki, a to było o godzinie 5.30 rano.

Jeszcze w pokoju, zjadłem, kanapkę, pomodliłem się w różnych intencjach, ustawiłem budzik i położyłem się spać uradowany, z pięknego dnia, mimo że zima przyszła w pełni.

Rano w niedzielę wstaliśmy, udaliśmy się po kawie, do kaplicy by odśpiewać Godzinki, po nich było odsłonięcie Cudownego Obrazu Maryi, i Dzieciątka Jezus. O godzinie 6tej, rozpoczęła się Msza Święta, na której uczestniczyliśmy.

Po Mszy poszliśmy do pokojów, by spakować się, zjeść jakiś posiłek. Później, ja zostałem poprowadzony wózkiem, do kaplicy, gdzie zostałem modlić się, a grupa ruszyła zwiedzać Jasną Górę.

Ja odmawiałem różaniec i modliłem się za wszystkich, których mam w sercu. Maryja spoglądała na każdego, który pojawił się w kaplicy, był taki spokój i radość bycia w takim cudownym miejscu. Dziękowałem Maryi, za wszystko, za dobrodziejstwa i łaski od Jezusa, za uratowanie nas od wypadku i prosiłem o opiekę, byśmy szczęśliwie wrócili do domu. Odmawiałem różaniec, koronkę do Miłosierdzia Bożego, cieszyłem się każdą chwilą w tym miejscu. Nie da się słowami opisać co czuje się w takim miejscu, ile dobra, łask, cudów, dokonuje się przed Tronem Królowej Polski, ile Jezus nam daje, tylko jest jeden warunek ufność, bez niej nic się nie uda. Ja powtarzałem sobie, niech się święci Jezu Twoja wola, i wczoraj czytałem jedną modlitwę o problemach, i tam było napisanie… JEZU DZIAŁAJ WE MNIE, I ZDAJ SIĘ NA MNIE, a na pewno Jezus da nam tyle dobrodziejstw, że trudno to będzie pomieścić w sercu.

Jednak czas szybko płynął, byłem jeszcze pod samym Cudownym Obrazem, na drugiej Mszy Świętej i modliłem, się w intencji, takiej, by moja przyjęta po raz drugi Komunia święta, pomogła komuś, kto jest zgromadzony w Kaplicy, by uzyskał uzdrowienie duszy i ciała. Maryja na pewno w swoim Niepokalanym Sercu, zaniosła tę prośbę i ofiarowanie Jezusowi, a On obdarzył tą osobę łaską cudu przemiany.

Grupa w czasie tej drugiej Mszy, skończyła zwiedzanie, i przyszła po mnie. Żal ściskał serce, że trzeba opuścić to piękne miejsce, i trudno trzeba było powiedzieć do Maryi, Jezusa, dziękuję, proszę i do zobaczenia jeśli taka będzie Ich wola. Odwróciłem się jeszcze by popatrzeć na Maryje i Jezusa, i pojechałem na wózku, do wyjścia. Zawsze jest tak, że po wyjściu z kaplicy Cudownego Obrazu Maryi Pani Jasnogórskiej, czuje się niedosyt, człowiek całymi godzinami tam by przesiedział, modlił się, i czuł że kocha, przebacza, i prosi o łaski od Jezusa, który wskazuje nam drogę do zbawienia, a tą prostą drogą jest Maryja, jedyna prosta ścieżka, która mówi, … uczyńcie wszystko co powie Wam mój Syn….

Ruszyliśmy po 12 tej w dalszą drogę, żegnając się z Jasną Górą, skierowaliśmy się do domu, po drodze zwiedziliśmy jeszcze kościół franciszkanów z cudownym obrazem Maryi, posłuchaliśmy kolęd, bo był tam konkurs, i znów pomodliliśmy się o szczęśliwy powrót do domu.

Kolejnym etapem naszej podróży, było Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej, Uzdrowienia Chorych, wstąpiliśmy tam na parę minut, a w sumie spędziliśmy około godziny… ja miałem nie planowaną rozmowę z ojcem, który mnie podniósł na duchu, była to fantastyczna rozmowa, o wielu nurtujących mnie problemach, chorobach, i radościach. Później udałem się pod kaplicę gdzie jest cudowna figurka Pani Gidelskiej, figurka ma 9 cm wysokości, ale jest piękna no i cuda uzdrowienia ciała i duszy tam są na co dzień. Pomodliliśmy się, rozważaniem tajemnic chwalebnych różańca świętego. Zakupiłem tam dla opiekuna różaniec, by miał na czym modlić się. Piękne miejsce i ufam i wierzę że Maryja wybłaga u Syna, łaskę uzdrowienia dla mnie i dla tych, za którymi prosiłem. Dziękowałem Maryi, za cud jakim było to, że Maryja zgodziła się być Matką Boga, prosiłem i błagałem.

Mijał czas, nawet nie wiadomo kiedy. W końcu trzeba było ruszać, bo było ślisko, padał śnieg i droga przed nami trudna. Pożegnałem się z Maryją i Jezusem i pojechaliśmy w dalszą drogę, coraz bliżej do domu z każdym kilometrem.

Po godzinie od wyjechania z Gidle, byliśmy na ostatnim etapie podróży, w kościele we Włoszczowej, u Pani Opiekunki Rodzin. Obraz przepiękny, koronowany 5 lat temu. Modliliśmy się dziesiątkiem różańca by Maryja nas chroniła przed powrotem już do domu, bowiem był to ostatni etap naszej podróży, i czekała nas podróż już do domu, bez przystanków, może jedynie na kawę lub coś zjeść.

Dalsza podróż minęła bez problemów, niektórzy spali, niektórzy modlili się, bowiem było już późno dochodziła godzina 22  tak powoli dobiegała, końca nasza pielgrzymka.

Do domu dotarliśmy po 23 godzinie, zmęczeni ale radośni z owoców pielgrzymowania.

Teraz pozostały miłe wspomnienia, z całej pielgrzymki, oraz owoce duchowe ze spotkaniem z naszą Mamą Maryją, i Jezusem, Bogiem Ojcem i Duchem Świętym, który dodawał nam odwagi i wlewał w nasze serca wiarę, nadzieję, miłość, ufność w Opatrzność Bożą, bez której nic się nie dzieje.

Moja historia z podróży dobiegła końca w tym poście, długo to potrwało, bowiem miałem dziś i wczoraj kilka wyjazdów i pisałem na raty.

Bóg mi pomaga tak bardzo, że trudno to opisać słowami, ludzkim dobrym słowem, przemawiał do mnie przez ojca spowiednika, przez ojca dominikanina w Gidlach, który mówił mi, że dzięki wstawiennictwu Maryi i Jej cudownej figurki Uzdrowienia Chorych, codziennie ktoś zostaje uzdrowiony z jakieś dolegliwości. Maryja troszczy się o nas, ale czy my troszczymy się o Nią? Pytanie, które każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć w swoim sercu, jak ja kocham Tą, która dała Nam Zbawcę Jezusa. Ona czeka cierpliwie na nas Swe dzieci, przez różne wyrzuty sumienia chce nas zmienić, byśmy pokochali Jej Syna Jezusa, Boga, Ducha Świętego. Ona jest obok mnie i Ciebie, więc chwytajmy się niezawodnej nadziei, jaką jest dar od Niej różaniec. Módlmy się na nim codziennie, a Ona jako Pośredniczka Łask nie zostawi nas samych, tylko w radościach będzie z nami, w cierpieniu pomoże i pocieszy, bowiem Ona cierpiała bardzo widząc Mękę i Śmierć Swego Syna Jezusa i Jej Niepokalane Serce, miecz boleści przeszył.

Maryja mi drodzy niejednokrotnie pomagała i wierzę, że będzie mi pomagała w trudnych momentach mojego życia, wierzę i KOCHAM JĄ, po prostu taką fizyczną miłością.

Może niektórzy z was będą się z tego śmiali, ale mnie osąd innych ludzi nie obchodzi, bo jak umrzemy, będziemy sądzeni z całego życia i nic nie ukryje się, a Ona Maryja, jak za życia Ją kochaliśmy wstawi się za Nami i powie TO JEST MOJE DZIECKO i pomoże nam dojść do Nieba, gdzie jest wiele miejsc i światłości.

Chciałbym dzięki mojemu blogowi, by wszyscy pokochali Maryje i Trójcę Przenajświętsza, otworzyli swoje grzeszne serca, na łaskę z Nieba, na zbawienia swojej duszy, bo przecież to jest, nasze życie, jedynie pielgrzymką. Ja staram się nią kroczyć, na tyle ile starcza mi sił i chcę ewangelizować i rozpalać miłość w waszych sercach, do każdego a przeważnie do Boga, który jest szczodry w Swoją łaskę.

Ja bardzo wiele wyniosłem z tej pielgrzymki, i już małe owoce tej miłości, pojawiły się na mojej drodze życia, są też upadki, ale kto ich nie ma, mają wszyscy, grzeszymy, ale Jezus Miłosierny czeka na nas w konfesjonale, byśmy z ufnością zawierzyli mu swoje troski, problemy, choroby, depresje, ale także dziękowali i prosili go o dalsze łaski w naszym pielgrzymowaniu, byśmy wytrwale dźwigali nasz życiowy Krzyż.

Ja pomimo niepełnosprawności, nie poddaję się, tylko walczę z tymi wszystkimi złymi wadami. Tak macie rację nie jestem święty w swoim życiu, ale staram się jak najczęściej, modlić się, przystępować do spowiedzi i komunii, która daje nam siłę i odwagę do dźwigania Krzyża problemów.

Jest już późno, pewnie wiele z Was poszło już spać mam nadzieję, że sen wasz będzie piękny, a Ci którzy przeczytają tego posta w całości z serca dziękuję i proszę otwórzcie drzwi waszych serc Chrystusowi, by Błogosławił wam, każdego dnia jak śpicie i wstajecie rano do swoich obowiązków.

Pisanie tego posta zajęło mi dwa dni, wybaczcie ale tyle tego było, ale z pomocą łaski Bożej podołałem i opisałem moje pielgrzymowanie.

Proszę was drodzy moi o modlitwę za mnie, bo jej potrzebuję bo szatan chce mnie zniszczyć i wybiera, takie momenty w moim życiu, kiedy jest mi najtrudniej. Ja za Was też obiecuję modlitwę. Jutro to jest w środę, po wizycie duszpasterskiej napiszę jak mi minął dzień dzisiejszy i jutrzejszy.

Pozdrawiam serdecznie.

Miłej nocki. Odmawiajcie różaniec i koronkę do Miłosierdzia.

Wasz brat Norbert.



POMNIJ O NAJŚWIĘTSZA PANNO MARYJO, ŻE NIGDY NIE SŁYSZANO BYŚ OPUŚCIŁA TEGO, KTO SIĘ DO CIEBIE UCIEKA, TWEJ POMOCY PRZYZYWA, CIEBIE O PRZYCZYNĘ PROSI.

TĄ UFNOŚCIĄ OŻYWIONY DO CIEBIE, O PANNO NAD PANNAMI I MATKO, BIEGNĘ , DO CIEBIE PRZYCHODZĘ, PRZED TOBĄ JAKO GRZESZNIK PŁACZĄCY STAJĘ.

O MATKO SŁOWA, RACZ NIE GARDZIĆ SŁOWAMI MOIMI, ALE USŁYSZ JE ŁASKAWIE I WYSŁUCHAJ.

AMEN

Podam jeszcze raz namiary na moje subkonto, jeśli ktoś chce je wydrukować i przekazać ludziom dobrego serca, którzy pomogą byłbym wdzięczny proszę o pomoc i rozszerzenie mojego bloga i subkonta





Informuję, że Subkonto zostało utworzone. Numer członkowski nadany

przez

Fundację to Mendyk, 1155.



Poniżej przesyłam instrukcję, w jaki sposób można przekazać

darowiznę, oraz

1% na subkonto.



JAK PRZEKAZAĆ DAROWIZNĘ



Należy dokonać przelewu bankowego (może być przelew internetowy) lub

wpłaty

na poczcie:

*    nazwa odbiorcy: Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc

Niepełnosprawnym,

Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa

*    nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001

Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA

*    w tytule wpłaty proszę podać numer członkowski nadany przez

Fundację

(ten dopisek jest bardzo ważny).



Przelewy zagraniczne:

International Bank Account Number

IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001

SWIFT/BIC: PPAB PLPK



JAK PRZEKAZAĆ 1%



Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec

Urzędu

Skarbowego.



W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI

POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)

*              Wpisać numer KRS: 0000270809

*              Obliczyć kwotę 1%



W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE  (bardzo ważne!)

*              Wpisać imię, nazwisko oraz numer członkowski nadany przez Fundację.






DZIĘKUJĘ....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Uzdrowienie wewnętrze, otwarciem się na działanie Boga, bowiem jesteśmy Jego dziećmi, które zbłądziły...

Piękno Maryi The beauty of Mary

Moja prośba o modlitwę za mnie o dar łaski przebaczenia i refleksje po spotkaniu otwartym w Częstochowie