1 strona.. opis...MOJE ŻYCIE Z JEZUSEM I MARYJĄ I HISTORIA ZMIAN W MOIM ŻYCIU, OD UPADŁEGO DZIECKA DO ZWYCIĘSTWA W MOCY BOGA c.d. n.

                                                                MOJE ŻYCIE!!!!!

Jezus przyjmuje dzieci

Przynosili Mu również małe dzieci, żeby na nie kładł ręce, lecz uczniowie, widząc to, szorstko im zabraniali. Jezus ... mówiąc << Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego>>
Łk. 18.15a-17




  MOJE ŻYCIE Z JEZUSEM I MARYJĄ I HISTORIA ZMIAN W MOIM ŻYCIU, OD UPADŁEGO DZIECKA DO ZWYCIĘSTWA W MOCY BOGA...

Ja nie wiem jak zacząć ten post, ponieważ będzie to historia mojego życia, i to ciężko o tym opisywać, tym bardziej jak wiele rzeczy, ma się pozamykane w mózgu, z powodu traumy jaką przeżyłem, będąc dzieckiem... będzie to historia bardzo długa, będę pisał, etapami, by nie zanudzić i opowiem Wam, jak wszystko zmieniało się, do chwili obecnej.. jak byłem na samym dnie, i jak Jezus, Maryja, z tego dna mnie wyciągnęli, za co im BARDZO DZIĘKUJĘ - KOCHAM WAS!!!

dlaczego o tym piszę, ponieważ moje dzieciństwo, było takie, mój ś.p. tata, Jan, był alkoholikiem, często pił, i maltretował nas, mnie i 6cioro, mojego rodzeństwa, oraz naszą mamę, jeszcze bicie można było przeżyć bowiem, pobolało i minęło, gorzej było z maltretowaniem psychicznym, wyzwiska, widziałem, jak to pozostaje, nie tylko w mojej duszy, ale także rodzeństwa, zwłaszcza u mamy... mijały lata, było to w czasie komunizmu, my stawaliśmy się bardziej dorośli i tata już nie dawał nam radę, teraz to my z mamą, dawaliśmy radę jemu, wtedy krzyczałem do Niego.. że jak to nazywałem, ... jak zdechnie, to będę tańczył na Jego grobie... wtedy nie rozumiałem, co mówiłem, bowiem byłem wtedy zły, właśnie skakał do bicia, i pewnie nie jedna osoba, ze strachu, złości, gniewu, nienawiści by to powiedziała, ale życie wszystko zmieniło... wtedy rzadko modliłem się, czasami miałem chwilę, i chęci i przez jakiś czas modliłem się, ale w sumie, to nie pamiętam.. tylko po wielu latach.. pamiętam jedno.. że te pytania, które miałem w duszy, do Boga.. kapłan, podczas homilii, odpowiadał na nie, w dodatku, ja wierzyłem i bardzo KOCHAŁEM MAMUSIĘ MARYJĘ.... NIC MI TEGO OD DZIECIŃSTWA DO TEJ PORY, NIE MOGŁO ODEBRAĆ TEJ MIŁOŚCI.. KOCHAM JĄ CORAZ SILNIEJ..ale co mnie bolało, i co negowałem, to ze jest Jezus, Bóg Ojciec, jest, albo jak są, to są nie dobrzy, jak mój tata.. tak ich postrzegałem, nie dobrze robiłem, ale to było moje życie, najpierw dziecka, później młodzieńca.. pamiętam, to bo od 15tego, roku życia, nie które rzeczy pamiętam...
pamiętam też, takie złe historie, jak ja zamknięty w sobie, cały w lękach, strachach, zacząłem, naukę w Liceum Ekonomicznym, kiedy jeździłem, autobusem do szkoły, dokuczano mi, np. jeździłem, w podartych butach, bo przez picie taty, nie stać było mamę, na zakup nowych butów, dla mnie, i nie którzy w sumie jeden taki gość, przydeptywał mi jeszcze but, i coś tam mówił, nie pamiętam, bo próbowałem, nie reagować, nie słuchać... w dodatku, nie potrafiłem się bić, i nic bym nie zrobił, gdybym odepchnął go, gdybym coś powiedział złego w Jego stronę, zniszczył by mnie.. chyba Maryję mnie w tym kierowała, i wycierała płynące po policzkach łzy.. wtedy jeszcze potrafiłem płakać, teraz po 27 latach, już prawie nie, czasami nad czymś, bardzo smutnym płaczę, ale to teraz rzadkość...
przez ten okres mojego życia lata 1977-2007, czyli dokładnie 30 lat, tak jak zaczęcie Ewangelizacji przez Jezusa, zmarła moja siostra Helenka i brat Paweł, Paweł zmarł w wieku 27 lat w domu, na naszych oczach, niecały rok przed śmiercią taty ( 11.08.2006 r. ), który zginął w wypadku 17 lipca 2007 roku, autobus przyciął mu nogę w drzwiach i wlókł go po jezdni 3 kilometry, powodując zdarcie skóry, i obrażenia wielonarządowe, z których to powodów, nastąpił po 3 dniach zgon.. ja w tym czasie, byłem, na turnusie rehabilitacyjnym, i mama mówiła mi o wypadku taty, ale nie powiedziała, że był taki straszny, tata żył trochę, dopiero sms od mojej siostry Moniki, przyszedł jak grzmot z Nieba treść pamiętam go.. (ojciec nie żyje).. popłakałem się, i tu parodoks miałem przecież cieszyć się, nie płakać, ale plany Jezusa, były inne....
jeszcze w tym okresie skończyłem Liceum Ekonomiczne, w 1996 roku, nawet z dobrym wynikiem, egzamin zawodowy i matura...
później pierwsza jakaś prywatna szkoła, ale uczyłem się w niej tylko pół roku, później lata takiego życia, jakie było dotąd , czyli na przemian spokojny żywot ( leczenie cukrzycy ) oraz jak zwykle  awantury wyzwiska.. a ja Boga, szukałem nie wiem gdzie.. może w tym co działo się, to jest moja GOLGOTA.. MÓJ KRZYŻ...KTÓRY TRWA DO DZIŚ...
przyszedł rok 1999, najpierw straszny, depresja taka, że słońca, nie widziałem, i 9 maja postanowiłem, skończyć życie, ale interweniowała Maryja i zostałem, cudem ocalony, a 2 lata wcześniej też miałem próbę, też nie udała się i dobrze, bo tak, tutaj by mnie nie było nie pisałbym, tego wszystkiego... chciałem, bardzo a to bardzo już nie żyć, miałem silną depresję z tendecjami samobójczymi, ale ja jej, nie leczyłem, nawet wstydziłem się, nie wiedziałem gdzie, nie wiedziałem co robić.. w sumie i tak, bym nic nie zrobił bowiem, byłem w tzw.. ciemnościach, że ja, nie kontaktowałem, wybrałem wtedy śmierć.. ale Bóg interweniował, i pomógł...wtedy olśniło mnie, i zacząłem modlić się jak dziecko, do Maryi, prosiłem ją o pomoc, i Ona przekazała mi taką treść, idź weź wykaz studiów, i znajdź adres do Seminarium Radomskiego i tam wstąp ( najpierw chciałem wstąpić w 1998 roku, ale chyba, tak nie miało być i wstąpiłem rok później.. ) , i tak zrobiłem, tylko wszystko bez wiedzy rodziny robiłem... ksiądz proboszcz wystawił mi opinię i wikariusz zawiózł mnie do Seminarium, i zdałem egzaminy... moja historia z Seminarium, była piękna, powoli uczyłem się systematyczności, modlitw, codzienna Eucharystia, za którą, tak bardzo tęsknię, brewiarz, odmawiam do tej pory, także praca fizyczna, służenie według grafiku kleryków... w Seminarium byłem w latach 1999-2003, mało brakowało, abym został księdzem, ale plany Jezusa, były inne dla mnie bolesne było odejście z Seminarium, ale dziękowałem Jezusowi, Bogu, Duchowi Św., a zwłaszcza MAMIE MARYI.. że przez lata, kiedy byłem w Seminarium, klerykiem, nauczyła mnie, pomogła mi odnaleźć.. JEJ SYNA, TATUSIA - BOGA I UŚWIĘCICIELA DUCHA ŚWIĘTEGO.. po prostu, zacząłem Kochać wszystkich, nie tylko Maryję, ale także TRÓJCĘ PRZENAJŚWIĘTSZĄ... KOCHAM BOGA, ZA OKRES SEMINARYJNY, ŻE DAŁ MI MOŻLIWOŚĆ, WZROSTU WE MNIE WIARY, NADZIEI I MIŁOŚCI...

Dużo jest tego do opisywania, dlatego teraz zakończę a kolejny post później, zaglądajcie czy jest...

Z BOGIEM    NORBERT                                     C. D. N.



moja i Andrzeja ( mój opiekun ) zbiórka na wyjazd na odpoczynek, każda wpłata liczy się, oraz nr konta bankowego do wyjazdów, prosimy o pomoc 

 https://zrzutka.pl/pomozcie-spelnic-nasze-marzenie-pielgrzymka-do-medjugorje

https://pomocsieliczy.pl/member/preview/426


konto bankowe

Bank Pocztowy – kod SWIFT, BIC IBAN, adres do przelewów ZAGRANICZNYCH
SWIFT/BIC: POCZPLP4
IBAN: PL 63132015373842967930000001

Bank Pocztowy S.A.
ul. Jagiellońska 17
85-959 Bydgoszcz



NASZE DANE

NORBERT MENDYK. ANDRZEJ GODZISZEWSKI
DRAGANY 109
23-145 WYSOKIE
POLAND

KONTO DO PRZELEWÓW POLSKICH W ZŁOTÓWKACH

NUMER KONTA 63 1320 1537 3842 9679 3000 0001

POZOSTAŁE DANE TAKIE SAME….

DZIĘKUJEMY 



 Please, help to go to a holiday below the collection links or an account in the next tweet 

 Bank Pocztowy - SWIFT code, BIC IBAN, address for FOREIGN SWIFT / BIC transfers: POCZPLP4 
IBAN: PL 63132015373842967930000001 
Bank Pocztowy S.A. ul. Jagiellońska 17 85-959 Bydgoszcz 
OUR DATA NORBERT MENDYK. ANDRZEJ GODZISZEWSKI DRAGANY 109 23-145 Wysokie  POLAND




po lewej stronie Andrzej mój opiekun w protezie i ja o kulach Norbert w protezie...


 KOCHAM CIĘ MAMO MARYJO - KOCHAM CIEBIE CZUWAJ NADE MNĄ I NAD WSZYSTKIMI, KTÓRYCH MAM W SERCU...




 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piękno Maryi The beauty of Mary

Nasza codzienność. Our everyday life.

Życie!!!