Czy wszystko jest wporządku?

Wstałem i jest źle, nie wiem pogoda, nastrój, obowiązki... czy to wszystko są moim problemem.. czy może ja sam, nim jestem...
Gdy świeci słońce, ja widzę ciemność, nie promyki światła, które przenikają duszę..nic!!!!!!!!!
pustka w środku i na zewnątrz, która panuje bez przerwy, czy to moja wina.
Nie mam z kim, oprócz Andrzeja, o tym pogadać..modlitwa, jest ale czuję, że jest ona nie dopełni taka sama jak kilka msc wstecz.. jest pozbawiona rytmu, rytmu bicia serca, które kocha bezgranicznie.. czy to wszystko dopuścił Bóg? bym oszlifował swój charakter, czy wszystko zaciemnia, kto inny... ja na to odpowiedzi nie znam...
Widzę twarze, ale nie ludzi, tylko zarys sylwetki, nic nikomu nie mówię, bo po co, udaję że jest wszystko wporządku, niby czym miałbym ich denerwować smucić.
Z każdym dniem coraz bliżej świąt.... po co robić hałasu i szumu wobec swej osoby, niech pozostanie przez krótki czas tak jak jest.
Cierpienie ma sens, gdy się je przeżywa z Bogiem, ja nie wiem czy to co czuję pochodzi od Boga, czy On tego chce? czy to mój wymysł świadomości, pogrążonej w problemach...
Tak prawda znów mam problemy, przyciągam je jak magnes, ja nie chcę takiego życia, by były same smutne chwilę, chcę trochę radości..
Cóż że mam pracę, jak po 7 mio godzinnym siedzeniu przed komputerem, wpatrywaniu się w ekran, tak mnie oczy kłują, że nie mam nawet siły napisać na blogu.
Mam okulary jak cóż słaby refleks i efekty są... powiecie zmień szkła prawda, tylko, jest jedno ale wzrok się pogorszył i teraz szkła plus oprawy drogo kosztują a mnie z tymi długami, nie stać na to..
możecie mnie potępić, że mimo, że pracuję, mam rentę, nie mam na to... nie mam
Wszystko zawala się, ktoś powie, że inni mają gorzej, bo muszą wstać wcześnie do pracy, ubrać się, pojechać samochodem lub autobusem, kilkanaście kilometrów, tam spędzić 8 godz i tak wracać, a ja pracuję w domu... tak tylko inni przebywają z ludźmi, czasami to dobre czasami złe.. ja nie mam kontaktu z ludźmi, mam tylko przy sobie 1 osobę, lub czasami siedzę sam...
nie wiem co ja wypisuję... to moje życie, szare, ponure, trzeba jakoś cierpieć z Bogiem, lub nie.. ja wybieram cierpienie z Bogiem.. ale co ze mną jest?
pomocy

Wystarczy nieraz jedno maleńkie słowo
wypowiedziane łagodnie z troską w głosie
by ktoś mógł poczuć się nagle wyjątkowo
chociaż trwa w niekończącym się chaosie.

Wystarczy też nieraz zadać jedno pytanie
które zawiera w sobie wyraz życzliwości
by ktoś wiedział,że budzi zainteresowanie
pomimo wielu trosk i szarej rzeczywistości.

Wystarczy niekiedy najmniejsza pochwała
zawierająca uczucie wdzięczności szczerej
by komuś łezka szczęścia z oka poleciała
i by ktoś mógł przełamać niemocy barierę.

Wystarczy zwyczajny ludzki gest przyjaźni
świadczący o tym, że jesteś blisko myślami
by ktoś mógł nie tylko w swojej wyobraźni
poradzić sobie z życiowymi przeszkodami.

Wystarczy jeden uśmiech z echem radości
jako maleńki znak Twojego przywiązania
by ktoś mógł odnaleźć w swej codzienności
wiarę w lepsze jutro i siłę do zwyciężania.

Wystarczy jeden niewielki pamięci znak
który wystarcza nawet za kawałek chleba
by ktoś poczuł w sobie swej wartości smak
bo każdemu człowiekowi miłości potrzeba.

Wystarczy okazanie choć
odrobiny ufności
która daje poczucie bycia
niezastąpionym
by ktoś nie chował się
i nie żył w osobności
lecz był w pełni szczęśliwym
i spełnionym.

Wystarczy każdego dnia dawać
coś z siebie
to cel naszego życia, który
siłę wielką daje
wywołuje uśmiech i blask słońca na niebie
i powoduje ,że nasz ziemski
byt jest rajem..

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piękno Maryi The beauty of Mary

Życie!!!

Nasza codzienność. Our everyday life.